Hip-hop bywa kojarzony przede wszystkim ze swoją uliczną, brudną stroną. A przecież ma także inne oblicze. Czy można zatem nazwać raperów poetami?

Ostatni poeci i muzyka rap
Faktem godnym odnotowania jest to, że protoplastami dzisiejszych raperów byli właśnie poeci, tworzący w środowisku ulicznym. Wielu upatruje pierwszych raperów w członkach grupy The Last Poets, założonej w 1968 roku w Stanach. Jej nazwa została zaczerpnięta z wiersza południowoafrykańskiego poety, który pisał: „Jedyny wiersz, jaki usłyszysz, to ostrze włóczni skierowane przeciwko nikczemności… Dlatego jesteśmy ostatnimi poetami”. Last Poets zgodnie ze swoim mottem tworzyli zaangażowaną muzykę i łączyli rytm perkusji, metafory i język ulicy, w artystyczną formę naśladowaną później przez wielu.
Polski hip-hop blisko poezji
Także w Polsce mamy wiele hip-hopowych składów, które już w pierwszych latach obecności tej muzyki w Polsce ocierały się o poezję.
Przykładem może być choćby Kaliber 44, którego nazwa może budzić skojarzenia z III częścią mickiewiczowskich Dziadów – liczba 44 szyfruje tam imię przyszłego wskrzesiciela narodu. Z kolei utwór „Moja obawa” ma wiele wspólnego z Wielką Improwizacją – Joka tak jak Konrad zwraca się w nim bezpośrednio do Boga, wykrzykując słowa w niemal opętańczy sposób, kolejno bluźniąc, chełpiąc się, by w końcu uniżyć się i prosić o pomoc.
Jeśli to nie jest poezją, trudno powiedzieć, co nią jest. A takich przykładów można by wymieniać dziesiątki – wystarczy spojrzeć na twórczość Pijanych Powietrzem, niektóre utwory Łony, czy Sokoła, który nawiasem mówiąc, jest praprawnukiem samego Wyspiańskiego.
Muzyka rap to świetny nośnik dla poezji.